poniedziałek, 24 lutego 2014

rozdział 1

Spadałam i spadałam z coraz większą szybkością... Obudziłam się z krzykiem. Z ulgą stwierdziłam, że leżę na moim łóżku, w moim pokoju. Podeszłam do okna. Ujrzałam dookoła naszego domu pełno policji. Wiedziałam, że musiałam uciekać. Spakowałam do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy takie jak telefon, pieniądze i podstawowa broń.
Mieszkam na poddaszu, więc od razu pomyślałam, że wydostanę się przez dach. Otworzyłam okno, wdrapałam się na dach i zatrzasnęłam je. Schodziłam na coraz niższe konstrukcje dachu. Zeszłam na zadaszenie nad basenem, które miało jakieś 3m. Postanowiłam, że zeskoczę. Rozejrzałam się, czy nikt mnie nie obserwuje. Dotarłam okrężną drogą do mojego samochodu, wsiadłam i zaczęłam jechać, jakby nigdy nic, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Jechałam jak najdalej przed siebie. Zastanawiałam się, gdzie teraz się udam. Zastanawiałam się nad różnymi miejscami, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Ostatecznie wybrałam Los Angeles. Tam raczej nikt by mnie nie szukał. Jest to zbyt oczywiste. Poza tym mój tata ma tam zaufanego przyjaciela. Powinien mi pomóc w znalezieniu skrytego noclegu i wyjaśnieniu całej sprawy.
Gdy mijałam zatłoczone autostrady, uroki Nevady przypominały mi jak bardzo ryzykuję. Ale nic nie mam już do stracenia. Mile przemijały jak beztroskie chwile bezkarnego życia w Mieście Grzechu.Kilka chwil później zauważyłam, że kończy mi się paliwo, bo nikt nie był łaskaw zostawić pojazdu z pełnym bakiem. Zdecydowałam zrobić sobie przerwę, by uzupełnić brak. Zajechałam na przydrożną stację, na parkingu stało kilka tirów znanych mark spożywczych oraz dwa samochody osobowe. W duchu myślałam tylko o tym, by jak najlepiej zakryć twarz, więc szybko napełniłam zbiornik i ruszyłam żywym krokiem do kasy. Sprzedawczyni zmierzyła mnie przenikającym spojrzeniem i zapytała, czy to już wszystko, co chcę kupić. Odpowiedziałam, że tak.
Gdy prawie wybiegałam z pomieszczenia, przed drzwiami stanął wysoki i dość chudy mężczyzna. Nie mogłam do końca stwierdzić jak wygląda jego twarz, gdyż miał na sobie okulary przeciwsłoneczne. Nie chciałam też rzucać się w oczy... Nieznajomy złapał mnie za rękaw i przeciągnął bliżej siebie chowając się w tym samym momencie za regał z napojami wysokoprocentowymi. Nie zdążyłam nawet krzyknąć, gdy skuliłam się pod bolesnym ciosem pięści w brzuch. Człowiek przysunął się obok, popatrzył niewymownie na moją czerwoną, okrytą kapturem twarz i zagryzł dolną wargę. Usłyszałam tylko coraz głośniejsze kroki zaciekawionej ekspedientki. Zaczęłam się zastanawiać o czym pomyśli widząc moją małą sylwetkę próbującą odepchnąć tego wbrew pozorom silnego napastnika. Och, tak. Przecież to okolice Vegas, tu takie rzeczy dzieją się na porządku dziennym. Osobnik w zaistniałej niezręcznej sytuacji tylko popatrzył się na mnie z politowaniem i uciekł do swojego czarnego jeepa. Kobieta jak przystało na normalną osobę rzuciła się by pomóc mi wstać, zadając milion pytań na raz "Co się stało? Kto to był? Czy wszystko okej?".
Przetarłam twarz rękawem od bluzy i bez zastanowienia ruszyłam za nim. Nie wiem kim był, ani co ode mnie chciał, ale to na pewno nie wróży nic dobrego.

2 komentarze: